Samochód po firmie – okazja czy pułapka?

Stosunkowo nowy samochód z dobrym wyposażeniem i udokumentowaną historią oraz przystępną ceną czy zdezelowany rzęch z ogromnym przebiegiem i praktycznie bez żadnych dodatkowych opcji. Takie dwie skrajne opinie dotyczą samochodów używanych przez firmy, które trafiły na rynek wtórny. Czy zwrócić uwagę na takie auta czy raczej ich unikać?
 

Samochód po firmie – okazja czy pułapka?

Wszyscy chyba znamy powiedzenie, że najlepszy samochód terenowy, to samochód służbowy. Jednak te czasy już minęły.
– Wiele samochodów przez szefów małych firm jest wykorzystywane również jako samochody prywatne, a o takie każdy stara się dbać jak najbardziej – mówi Przemysław Bukowski z Ford Bemo Motors w Poznaniu. – Również duże firmy oraz leasingodawcy zauważyli, że bardziej opłaca się im regularnie serwisować auta flotowe, bo później mogą za takie uzyskać lepszą cenę.  

Żeby mieć jednak pewność, że o wypatrzony przez nas pojazd rzeczywiście dbano, warto dokładnie przejrzeć książkę serwisową. Dzięki temu będziemy wiedzieć, jakie elementy były wymieniane i kiedy odbył się ostatni przegląd. Zdarza się, że tego typu auta są dość wyeksploatowane i mogą się okazać skarbonką bez dna.
– Zazwyczaj jednak są to zadbane samochody – mówi Andrzej Strzelczyk, dyrektor serwisu Volvo Auto Bruno w Szczecinie. – Firmy, które kupują od nas samochody, regularnie je serwisują. Przedsiębiorcy zdają sobie sprawę, że znacznie bardziej opłaca się im natychmiast reagować na ewentualne usterki i naprawić je w ASO niż pozornie oszczędzać i szukać pomocy w nieznanych warsztatach lub w ogóle nie podejmować napraw.

Co więcej, można także nabyć auto pofirmowe jeszcze z ważną gwarancją.
– Przeważnie firmy wykorzystują samochody od 2 do 4 lat lub też do odpowiedniego limitu kilometrów – mówi Wojciech Kacperski ze szczecińskiego salonu Hyundaia Auto Club. – Ten zależy już od konkretnego przedsiębiorstwa, ale zazwyczaj jest to między 100 a 200 tys. kilometrów przebiegu. Takie auto, jeśli było odpowiednio serwisowane, bez problemu posłuży kolejnemu użytkownikowi przez długi czas.   

Minęły także czasy, kiedy auto flotowe było najtańszą opcją, niemalże bez żadnego dodatkowego wyposażenia. Takie auta dość często są bonusem dla pracowników i tym samym mają budować lojalność pracownika wobec firmy. Z tego powodu przedsiębiorstwa starają się wybierać egzemplarze z odpowiednim wyposażeniem. W przypadku pojazdów dla kadry zarządzającej jest to dość często najwyższa półka.
– Chociażby w przypadku mercedesa klasy E jest to klimatyzacja automatyczna Thermotronic, która umożliwia kierowcy i pasażerowi podróżującemu obok niezależne dopasowanie klimatyzacji do swoich preferencji – mówi Klaudiusz Czerwiński z Mercedes-Benz Auto-Studio w Łodzi. – Do tego należy dodać wentylowane przednie fotele czy system nawigacji uwzględniający korki oraz możliwość przeglądania stron internetowych.

Z kolei w autach dla pracowników średniego i niższego szczebla wyposażenie dodatkowe nie jest aż tak imponujące, ale też zapewnia odpowiedni komfort podróżowania.
– W autach z segmentu B, jak Ford Fiesta czy w samochodach kompaktowych – np. w Fordzie Focus – minimum komfortu jakie wybierają osoby odpowiedzialne za flotę zawiera klimatyzację manualną, elektrycznie sterowane szyby, centralny zamek oraz radio – mówi Przemysław Bukowski.

Samochody poflotowe zapewniają także odpowiedni zakres bezpieczeństwa. Układ ABS z EBD (elektroniczny rozdział siły hamowania), ESP czy przynajmniej 4 poduszki powietrzne to podstawa. Ale tutaj podobnie, jak w przypadku komfortu, dużo zależy od tego, kto jeździł samochodem.
– W Maździe 6, którą często wybierają menadżerowie, za bezpieczeństwo poza ABS z EBD odpowiada także układ dynamicznej kontroli toru jazdy DSC, adaptacyjny system przednich świateł AFS czy system RVM monitorujący tzw. martwe pole i ostrzegający kierowcę o pojazdach znajdujących się za lub obok samochodu – mówi Piotr Jarosz z Mazda Bemo Motors.

Samochodami poflotowymi powinny zainteresować się głównie osoby, które rocznie pokonują przynajmniej 20 tys. km. Dlaczego? Ponieważ w większość byłe samochody służbowe są napędzane silnikami dieslowskimi.
– Zaletą takich aut jest na pewno  oszczędność – mówi Artur Kubiak z salonu Auto Club w Poznaniu. – Nissan Qashqai, który coraz częściej trafia do firm jako auto służbowe, na pokonanie 100 km w trasie potrzebuje jedynie 4,6 l ON. W ruchu miejskim spalanie wynosi około 6 l ON na 100 km. Jednak można spotkać także auta benzynowe wykorzystywane głównie do przemieszczania się w obrębię jednej aglomeracji.
 
Jest kilka sposobów na kupienie auta pofirmowego. Można je nabyć prosto od firmy, która użytkowała ten pojazd lub od jej pracownika, ale jest to dość rzadki przypadek. Znacznie częściej takie samochody można spotkać w salonach motoryzacyjnych, które oferują sprzedaż samochodów używanych. Zaletą tego miejsca jest dokładna znajomość całej historii serwisowej danego egzemplarzu. Co więcej, dość często możemy na takie auto otrzymać nawet roczną gwarancję serwisową.

Kolejna opcja, to sprawdzanie aukcji prowadzonych przez firmy leasingowe. Możliwe jest także znalezienie byłych aut służbowych w komisach, które kupują takie pojazdy hurtowo i starają się odsprzedać je z zyskiem. W tym ostatnim przypadku jednak należy zachować dużą ostrożność, ponieważ często handlarze chcą uatrakcyjnić pojazd chociażby poprzez cofnięcie licznika.
 
Planując zakup samochodu poflotowego musimy liczyć się z tym, że na auta te mimo stosunkowo dużego przebiegu wciąż mają dość wysoką cenę.
– Firmy, które kupują auta flotowe zwracają uwagę nie tylko na jego wyposażenie czy spalanie – wyjaśnia Żaneta Wolska-Marchewka z salonu Suzuki Auto Club w Poznaniu. – Istotnymi dla nich elementami jest również niezawodność oraz tzw. wartość rezydualna. Mówiąc prościej chcą, aby auto jak najmniej traciło na wartości z wiekiem. Jednak osoba, która kupi taki samochód, może liczyć, że za kilka lat ten sam egzemplarz dalej będzie dobrze „trzymał cenę” i otrzyma za niego większą kwotę niż za samochód, który nie jest wybierany przez firmy.

© 2021 MotoPoznań

Realizacja