19 kwietnia 2024

Co spoci się szybciej Infiniti QX30 czy człowiek?

Infiniti Q30 już testowaliśmy na Imieninach ul. Święty Marcin w 2016 roku. Teraz do testu otrzymaliśmy jego „grubszego” braciszka. QX30 to niby ten sam samochód, ale różnice, które występują sprawiają, że z możemy spojrzeć na to auto z zupełnie innej strony.

Co spoci się szybciej Infiniti QX30 czy człowiek?

Infiniti chce wdrożyć nową wizję designu aut należących do tej marki. Odpowiedzialny za to ma być m.in. Alfonso Albaisa, projektant zafascynowany japońską kulturą .

One nie są nudne, są piękne i innowacyjne. Wszystko tu jest przemyślane, oddziałujące na zewnątrz, ale też wybiegające w przyszłość. W takim stylu chcemy też tworzyć samochody. Moim zadaniem jest sprawić, by japońskie samochody odzwierciedlały piękno i innowacje kultury Kraju Kwitnącej Wiśni. Marzymy o czymś więcej niż o rzeczach, które mogą nam dać nasze ciała i auta są właśnie czymś takim. One są też odbiciem naszych marzeń o poruszaniu się czy lataniu

powiedział wiceprezydent Nissana ds. designu

I czy mu się to udało ?

Takie pytanie trzeba sobie zadać wsiadając do nowego QX30, który powstał na bazie Infiniti Q30. Najmniejszy w rodzinie Infiniti samochód cechujący się wszystkimi elementami rasowego i modnego crossovera.

W środku niczym się nie różni od testowanego pół roku temu Q30. Jedyne co go wyróżnia to podwyższone zawieszenie, plastikowe osłony błotników i napęd 4×4, dlatego postanowiłem przetestować to auto pod kątem różnic, a nie podobieństw ze swoim chudszym bratem.

A jak napęd 4×4 to aż prosi się o test w terenie 🙂

Na całe szczęście niedaleko Poznania znajduje się bardzo ciekawe miejsce. Profesjonalny tor motocrossowy w Obornikach, na którym trzy lata temu odbyły się mistrzostwa Europy jest duży, efektowny i bardzo wymagający dla … motocykli.

Ale nikt wcześniej nie jechał po nim samochodem, dlatego gdy przyjechaliśmy na miejsce, obsługa od razu spytała czy zamówić ciągnik do pomocy. Ambitnie powiedziałem nie, ale zabrzmiałem chyba nie dość wiarygodnie, ponieważ po 20 minutach na torze pojawił się stary traktor.

Test był bardzo prosty.

Jeżeli miejski crossower poradzi sobie tu to poradzi sobie w każdym terenie. Do pokonania miał około 2 km różnego rodzaju wyskoczkni, górek, spadów oraz wszechobecnego błota.

Test zaczął się punktualnie o 16:00 i muszę przyznać, że nie spodziewałem się niczego strasznego.

Wnętrze kabiny jest starannie wygłuszone, a skóra i al kantara, dają wrażenie luksusu, dlatego czułem się bardzo bezpiecznie. Jedyny problem sprawiała widoczność, a raczej jej brak. Od razu było widać, że główny dizajner dostał wolną rękę, która chyba mu się parę razy omsknęła.

Tylna szybka, bo raczej nie można jej nazwać szybą jest tak mała, że widać w niej tylko jasny punkt. O komforcie widoczności nie ma mowy. Całość sytuacji ratuje zestaw kamer, które dają nam pełne 360 stopni.

Jednak w naszej przygodzie na torze to nam nie przeszkadzało, ponieważ i tak zawsze jechaliśmy do przodu. Na pierwszej przeszkodzie żarty się skończyły.

Podobne wrażenie przeżywałem na kolejce górskiej w Hamburgu 20 lat temu. Najpierw ostro w górę, po czym ostro w dół. O pełnym panowaniu nad samochodem nie było mowy. Mogłem polegać tylko na pomocnikach, którzy mówili mi, czy mam kręcić w lewo, czy wprawo kierownicą. Jedno jest pewne – swoim samochodem bym tego nie zrobił 🙂

Tor składał się z 14 wyskoczni, dwóch głębokich rowów z wodą oraz bagiennego podmokłego płaskiego przejazdu.

Efekt?

Nigdy w życiu nie sądziłem, że ten mały, napompowany zawodnik sumo da radę. Ale dał radę i to z dużą swobodą. I muszę przyznać, że ja bardziej się spociłem niż on.

Wiele się mówi w mediach o samochodach, które są robione na terenowe, a w praktyce nie dają rady. Nie wiem co inżynierowie w Tokio zrobili z zawieszeniem tego małego Infiniti, ale w stu procentach spełnił moje oczekiwania.

Pozostaje nam tylko rozbudować garaż i wstawić kolejną zabawkę do kolekcji.

Miłego weekendu 🙂

© 2021 MotoPoznań

Realizacja